Nie jestem już niewolnikiem! Dramatyczna historia zadłużonej ze szczęśliwym zakończeniem

Do Ośrodków Doradztwa SKEF zgłasza się coraz więcej osób zmagających się z problemem nadmiernego zadłużenia i niewypłacalności. Specjaliści Ośrodków bezpłatnie pomagają klientom także w sporządzaniu wniosków o ogłoszenie upadłości osoby fizycznej nieprowadzącej działalności gospodarczej, czyli tzw. upadłości konsumenckiej, jak również udzielają odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące przebiegu konsumenckiego postępowania upadłościowego.

Od stycznia 2015 r. w Ośrodkach sporządzono 104 wnioski o ogłoszenie tzw. upadłości konsumenckiej. W celu skuteczniejszej pomocy tej grupie konsumentów uruchomiliśmy specjalną stronę www.PogotowieDlaZadluzonych.pl.

Tylko w tym roku  z naszego wsparcia skorzystało 1350 osób a liczba ta z miesiąca na miesiąc wzrasta. Za tymi suchymi liczbami kryją się często ludzkie dramaty, dotykające rodziny, dzieci. Jak w praktyce wygląda kwestia upadłości konsumenckiej, sytuacja ludzi zadłużonych i wykluczonych, ich gehenna w codziennej walce o byt, możemy przekonać się na przykładzie sprawy, z którą pod koniec września zwróciła się do ODFiK w Warszawie pani Anna Sz.

„Moje kłopoty finansowe trwają od wielu lat. Po rozwodzie w 2003 zostałam sama z dwójką dzieci i z długami i kredytami mojego męża. Mąż był alkoholikiem i narkomanem, leczył się też psychiatrycznie, stwierdzono u niego zespół depresyjno-maniakalny. Brał wiele leków psychotropowych i przeciwbólowych i popijał je alkoholem. Taka sytuacja trwała przez wiele lat. 

Po rozwodzie mąż mieszkał z nami jeszcze 2 koszmarne lata, zanim udało się go eksmitować. Ja utrzymywałam dwoje nastoletnich dzieci i spłacałam zobowiązania finansowe męża. Zarabiałam ok. 1800 zł., gdyby nie pomoc mojej mamy to byśmy nie przeżyli. Mąż nie płacił alimentów i nie było, z czego ściągnąć, bo nie pracował. Miał najniższą rentę.

Niestety po wyprowadzce nadal nas nachodził, był agresywny. Bałam się o siebie i dzieci. Wzywałam policję. Mieliśmy błękitną kartę. Wreszcie zdecydowałam się na przeprowadzkę na drugi koniec Warszawy, jak najdalej od byłego męża. Znalazłam odpowiednie mieszkanie na Tarchominie. Znalazłam też kupców na swoje dotychczasowe mieszkanie. Chciałam żeby mieszkania były w tej samej cenie. Miałam spłacić hipotekę, na której były „małżeńskie” długi. Nic nie zapowiadało katastrofy.

Niestety na kilka dni przed podpisaniem umowy kupujący się rozmyślili. Zrezygnowali z zadatku i odstąpili od umowy. Ja niestety musiałam zapłacić 40.000 zł. zadatku na poczet kupna nowego mieszkania. Wzięłam szybką pożyczkę z banku, nie mogłam się wycofać. Byłam pewna, że po sprzedaży spłacę tę pożyczkę. Niestety tak się nie stało. Musiałam szybko wziąć kredyt hipoteczny. Sprzedający nie chcieli iść na żadne ustępstwa. Przez rok miałam do spłaty ogromne kredyty, dwoje dzieci i dwa mieszkania na utrzymaniu. Dopiero po ponad roku udało mi się sprzedać mieszkanie. Niestety w międzyczasie bardzo spadła cena mojego mieszkania, straciłam ponad 100.000 zł.

W tym czasie mój zakład pracy przechodził kryzys, który mocno odbił się na moich dochodach. Od pięciu lat nie otrzymywałam nagrody rocznej, w kwocie ok 10 tys. zł, którą w całości przeznaczałam na spłatę swoich zobowiązań. Moje zobowiązania przewyższyły moje wynagrodzenie.

Kłopoty finansowe zaczęły się nawarstwiać, życie stało się nie do zniesienia. Banki wymówiły mi umowy. Przed podpisaniem każdej ugody banki żądały wpłaty dużych kwot, które musiałam uzyskiwać z kredytów.  Ciągłe pisemne i telefoniczne monity fatalnie wpływały na moje zdrowie. Od pewnego momentu byłam całkowicie splątana psychicznie. Przestałam logicznie myśleć, zmagałam się z depresją, zaczęłam często chorować. Choruję do dziś. Nie chodzę na zwolnienia, ale wykorzystuję urlop, dlatego, że niższe wynagrodzenie zmniejszyłoby moją możliwość spłat zobowiązań wobec wierzycieli. Od lat wszystkie moje dochody przeznaczałam głównie na spłaty zobowiązań z tego powodu od lat nigdzie nie wyjeżdżałam podczas urlopu. W mojej obecnej sytuacji nie widzę dla siebie przyszłości. Żadnej perspektywy. Żadnej przyszłości. Proszę pomóżcie!”

Po otrzymaniu tej wiadomości szybko umówiliśmy się z klientką na konsultację w Ośrodku. Podczas rozmowy pani Anna została zapoznana z wszystkimi aspektami związanymi z podstępowaniem upadłościowym wobec osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej.

Wyjaśniono, że postępowanie wymaga złożenia wniosku na specjalnym formularzu dostępnym na stronie sądu upadłościowego. Wniosek powinien zawierać dane dłużnika, aktualny i zupełny wykaz majątku wraz z szacunkową wyceną, spis wierzycieli a także wskazanie okoliczności, które uzasadniają wniosek i ich uprawdopodobnienie. Te dość oczywiste procedury dla specjalistów są dla większości zadłużonych trudne i dlatego zawsze proponujemy pomoc przy sporządzeniu stosownego wniosku. Tak było i w tym przypadku, klientka z ulgą przyjęła informację o możliwości wsparcia jej w tej czynności.

Na drugie spotkanie pani Anna przyszła już z przygotowaną i kompletną listą swoich wierzytelności, wykazem składników majątkowych i ich szacunkową wyceną wraz z uzasadnieniem wniosku. Po sporządzeniu wniosku klientka złożyła go w Sądzie Rejonowym w Warszawie w X Wydziale Gospodarczym ds. Upadłościowych i Restrukturyzacyjnych przy ul. Czerniakowskiej 100A. Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy od klientki takiego maila:

 „Przed chwilą uzyskałam z sądu informację, że sąd przychylił się do mojego wniosku i została ogłoszona upadłość. Po miesiącu czekania na termin rozprawy, po piśmie od komornika, że zajmuje mi wynagrodzenie i całą resztę, po telefonach z banków, groźbach i wysłuchiwaniu tego, co mi grozi jak nie zapłacę w ostatni weekend, naprawdę chciałam już odejść na drugą stronę. Gdyby nie telefon od mojego 6 letniego wnusia z prośbą żebym przyjechała na mecz, który gra w niedzielę to nie wiem, co by było.

Od tak wielu lat jest mi ciężko. Moje małżeństwo było toksyczne. Mąż niezrównoważony psychiczne alkoholik, łykający psychotropy i popijający je alkoholem narobił mnóstwo długów. Potem bardzo ciężko było mi się z tego wykaraskać. W życiu było mi zawsze „pod górkę”. Nie miałam „farta” jak to się mówi. Dzięki ogromnej pomocy nie tylko przy przygotowaniu wniosku, ale wsparciu psychicznemu ze strony Pana, nabrałam nadziei.

Sądziłam, że po 2 tygodniach będę miała już termin rozprawy a tu nic. Cisza. Napięcie psychiczne było nie do zniesienia. Miałam ochotę nawet w nocy schodzić do skrzynki, bo a nuż nie zobaczyłam tego awiza. Dopiero po wczorajszej rozmowie z Panem trochę się uspokoiłam. Idąc za Pana radą próbowałam dodzwonić się do Sądu. Udało mi się dzisiaj i usłyszałam, że sprawa już się odbyła! Sąd przychylił się do mojego wniosku i wczoraj to postanowienie zostało już do mnie wysłane. Nie wiem czy będę w stanie opowiedzieć, co czuję…

Jakby mi ktoś odjął ze 20 lat. Jestem wolna. W głowie zaczynam mieć już jakieś plany. Nareszcie widzę światełko w tunelu. Nie żal mi mieszkania, telewizora, lampy, miksera czy takie tam różne i nieważne. Nie jestem już niewolnikiem! Mogę zacząć nareszcie swoje własne życie, bez żadnych długów, zobowiązań, obraźliwych telefonów i STRACHU… Panie Waldemarze, nie umiem wyrazić jak bardzo jestem Panu wdzięczna jak bardzo szczęśliwa.  Zapomniałam, co to są łzy…. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze coś takiego w sobie mam.

To Pan udzielając mi tak ważnej życiowej pomocy, całkowicie bezinteresownie sprawił, że od dziś chce mi się żyć. Życząc Panu wszystkiego najlepszego ściskam mocno i serdecznie. Anna Sz.”

Przedstawiona historia skończyła się szczęśliwie. Niech będzie ona wskazówką dla tych wszystkich zadłużonych, a jest ich w Polsce ponad 2 miliony, że nie należy załamywać się, myśleć o najgorszym rozwiązaniu swoich problemów, tylko starać się szukać pozytywnych rozwiązań. Wszystkich zainteresowanych problemem upadłości konsumenckiej, także mających znajomych pogrążonych w nadmiernym zadłużeniu, zapraszamy do Ośrodków Doradztwa SKEF. Więcej informacji na www.PogotowieDlaZadluzonych.pl . Waldemar Szkiela